
Moje zdanie nieco się zmieniło, gdy ostatnio natknęłam się w telewizji na program poświęcony własnie tematyce gęsiny. Okazuje się, że Polska jest największym producentem gęsi w Europie. Znacznie więcej tego mięsa eksportujemy niż spożywamy. A szkoda, bo mięso gęsi ma wiele zalet żywieniowych :
-zawiera bardzo mało tłuszczu - ok 3-6% (to mniej niż kurczak),
-charakteryzuje się wysoką zawartością białka, żelaza i witamin A, E i z grupy B,
-zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe w znacznych ilościach,
-jest polecane w profilaktyce schorzeń sercowo-naczyniowych,
-tłuszcz gęsi ma działanie rozgrzewające, a nawet przypisuje mu się działanie afrodyzjakalne,
-gęś hodowana jest w ekologiczny sposób (wypas na świeżym powietrzu, naturalna karma).
Te niezaprzeczalne zalety oraz monotonia moich obiadów, które z mojej wygody i lenistwa zwykle zawierają kurczaka,sprawiły, że postanowiłam gęsi spróbować. Nie miałam problemu ze znalezieniem gęsi w sklepie, gdyż z powodu modnych ostatnio akcji promujących gęsinę, coraz łatwiej z jej dostępnością. Cena wydała mi się przyzwoita - za dużego mrożonego ptaka zapłaciłam ok 60 zł (ok 4 kg). Wprawdzie można by za to kupić przynajmniej 4 kurczaki, ale gęś wydała mi się ogromna i stwierdziłam, że z pewnością starczy na więcej niż jeden obiad.
Ptaka przygotowałam na sposób najprostszy, bo jak wiecie kuchareczka ze mnie o zdolnościach wybitnie nienachalnych - mąż mi gęś poporcjował ( no trochę siły do tego trzeba), a ja zamarynowałam wszystkie elementy w soli, pieprzu i majeranku. Potem dodałam jeszcze jabłka pokrojone w ósemki i upiekłam. Ilość wytopionego tłuszczu przerosła moje oczekiwania - po wyjęciu z piekarnika okazało się, że wcale tej gęsi nie ma tak wiele.. A smak.. Mojemu mężowi smakowało bardzo, mi trochę mniej przyznam szczerze, ale uważam, że raz na jakiś czas taka alternatywa kurczaka nie jest zła. Tak czy inaczej, w Święta, jak co roku raczej rzucę się wściekle na ryby i pierogi niż na gąskę;)
![]() |
Przed upieczeniem... |
![]() |
I po... |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz