piątek, 20 grudnia 2013

Gąska

Jest u mnie w domu taka tradycja, kultywowana co najmniej od dwóch pokoleń, że na Święta Bożego Narodzenia oprócz karpia, makowca, pierniczków i różnych różności znanym powszechnie jako świąteczne smakołyki, piecze się gęś. Oczywiście nie na wigilię!

Sam zapach pieczonej gęsi połączony z moją zbyt bogatą wyobraźnią,  przyprawiał mnie o mdłości, więc szlachetnej gęsiny zwykle nawet nie próbowałam. Gęś mięso ma jakieś ciemne i mało jest go po upieczeniu. Dużo jest za to tłuszczu brytfannie, który wytapia się podczas obróbki cieplnej mięsa. No zachęcająco to nie wygląda...

Moje zdanie nieco się zmieniło, gdy ostatnio natknęłam się w telewizji na program poświęcony własnie tematyce gęsiny. Okazuje się, że Polska jest największym producentem gęsi w Europie. Znacznie więcej tego mięsa eksportujemy niż spożywamy. A szkoda, bo mięso gęsi ma wiele zalet żywieniowych :
-zawiera bardzo mało tłuszczu - ok 3-6% (to mniej  niż kurczak),
-charakteryzuje się wysoką zawartością białka, żelaza i witamin A, E i z grupy B,
-zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe w znacznych ilościach,
-jest polecane w profilaktyce schorzeń sercowo-naczyniowych,
-tłuszcz gęsi ma działanie rozgrzewające, a nawet przypisuje mu się działanie afrodyzjakalne,
-gęś hodowana jest w ekologiczny sposób (wypas na świeżym powietrzu, naturalna karma).

Te niezaprzeczalne zalety oraz monotonia moich obiadów, które z mojej wygody i lenistwa zwykle zawierają kurczaka,sprawiły, że postanowiłam gęsi spróbować. Nie miałam problemu ze znalezieniem gęsi w sklepie, gdyż z powodu modnych ostatnio akcji promujących gęsinę, coraz łatwiej z jej dostępnością. Cena wydała mi się przyzwoita - za dużego mrożonego ptaka zapłaciłam ok 60 zł (ok 4 kg). Wprawdzie można by za to kupić przynajmniej 4 kurczaki, ale gęś wydała mi się ogromna i stwierdziłam, że z pewnością starczy na więcej niż jeden obiad.
Ptaka przygotowałam na sposób najprostszy, bo jak wiecie kuchareczka ze mnie o zdolnościach wybitnie nienachalnych - mąż mi gęś poporcjował ( no trochę siły do tego trzeba), a ja zamarynowałam wszystkie elementy w soli, pieprzu i majeranku. Potem dodałam jeszcze jabłka pokrojone w ósemki i upiekłam. Ilość wytopionego tłuszczu przerosła moje oczekiwania - po wyjęciu z piekarnika okazało się, że wcale tej gęsi nie ma tak wiele.. A smak.. Mojemu mężowi smakowało bardzo, mi trochę mniej przyznam szczerze, ale uważam, że raz na jakiś czas taka alternatywa kurczaka nie jest zła. Tak czy inaczej, w Święta, jak co roku raczej rzucę się wściekle na ryby i pierogi niż na gąskę;)

Przed upieczeniem...


I po...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz