Kiedyś radzenie sobie ze stresem przychodziło mi bardzo łatwo - zajadałam go słodyczami:) Dlatego po każdej sesji egzaminacyjnej z trudem wciskałam się w spodnie. Jedzenie mnie uspokajało, a wyrzuty sumienia spowodowane przybraniem na wadze przychodziły z opóźnieniem.
Nie muszę nikogo przekonywać, że był to bardzo kiepski sposób, nie tylko ze względu na efekty wizualne (oj..), ale przede wszystkim dlatego, że nie rozwiązywał problemu. Psycholodzy twierdzą, że nie można kumulować negatywnych emocji, że trzeba się zmierzyć ze swoimi lękami i słabościami. ze stresem również. Dlatego teraz walczę z pokusą sięgnięcia po słodycze w podbramkowej sytuacji. Staram się przeczekać, a potem rozładować całe to napięcie na siłowni lub basenie. Przyznam szczerze, że to naprawdę pomaga. Gdy jestem negatywnie nastawiona do Świata ( no po prostu wściekła), to daję z siebie więcej, biorę się za trudniejsze ćwiczenia i mogę ćwiczyć dłużej. Po siłowni czuję się wypompowana, ale dzięki temu nie mam siły się wściekać czy denerwować.i teraz.. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz