czwartek, 21 listopada 2013

Złośnica czyli ja

Pojawia się nagle i nie wiadomo skąd. I choćbym milion razy sobie obiecywała, że już mu ulegnę, zawsze jest inaczej. Przed egzaminem, przed ważnym spotkaniem, w pracy, a nawet za kierownicą - towarzyszy mi wszędzie i nie potrafię wyeliminować go z mojego życia. Stres, bo o nim mowa, jest ze mną każdego dnia i pozbycie go wydaje mi się niemożliwe.

No taka już jestem, że wściekam się, jak coś jest nie po mojej myśli, jak nie mam racji, jak mam rację, a nikt mnie nie słucha, jak chcę coś szybko skończyć, jak potrzebuję na coś więcej czasu niż mam, jak ktoś mnie popędza, jak ja kogoś popędzam, jak ktoś mnie krytykuje, krzyczy na mnie, albo ocenia niesprawiedliwie, a czasem po prostu tak dla zasady, bo złośnicą jestem od zawsze:) Oczywiście lata pracy z ludźmi nauczyły mnie, że nic tak nie pogarsza zaognionej sytuacji, jak krzyk, pokazywanie swoich humorów, nieuzasadniona krytyka i czysta ludzka złośliwość, więc trzymam swoje emocje na uwięzi i naprawdę trzeba się nie lada postarać wyprowadzić mnie z równowagi.

 Gdy ktoś wylewa na mnie swój jad, rozładowuje negatywne emocje i cały swój nieudany dzień, ja stoję i z najbardziej profesjonalnym i uprzejmym uśmiechem na jaki stać mnie w takiej chwili (oczywiście delikatnym, nie złośliwym!) i staram się wybrnąć z tej sytuacji z tarczą ( a nie na tarczy). I choć wewnątrz mnie wszystko się gotuje, choć mam ochotę wybuchnąć lub uciec i popłakać w kącie jak mała dziewczynka, to stoję i grzecznie słucham, bo od tego jestem:)

Tak sobie właśnie wyobrażam pudełko na negatywne emocje:)
 Zawsze w takich sytuacjach wyobrażam sobie duże pudełko, w którym starannie układam wszystkie te negatywne myśli, które w jednej chwili rodzą się w mojej głowie. Układam je, zamykam pudełko, dla pewności obwiązuję je jeszcze sznurkiem, wiążę kokardkę i taki piękny prezencik wstawiam na dno szafy. Szafę tą zamykam na klucz, a klucz chowam do kieszeni - wyciągnę go, gdy będę sama i po pracy i wtedy rozprawię się z zawartością pudełka.


Oczywiście w domu okazuje się, że bardzo dobrze, że nie wybuchłam, bo mój wybuch nie byłby adekwatny do sytuacji, bo bez tego, problem udało się szybko rozwiązać. To wielkie pudło, które wyobrażałam sobie w tamtej trudnej chwili w pracy, w domu okazuje się być małym pudełeczkiem, niewiele większym od pudełka zapałek;) Tak to już jest, że złość nie jest najlepszym doradcą i warto dać sobie ochłonąć, by dostrzec, że nie wszystko, co nas denerwuje, warte jest uwagi. Życie mamy tylko jedno (przynajmniej większość religii tak twierdzi) i nie warto go marnować na roztrząsanie przykrych sytuacji. Nie warto też zdobywać wrogów w walce o jakiś drobiazg, który za chwilę nic już nie będzie znaczyć. Czasem trzeba odpuścić - lepiej być zdrowym i szczęśliwym niż mieć zawsze rację:D

- ta piosenka mnie zawsze uspokaja:)

1 komentarz:

  1. Kasieńko polecam Ci mojego pościka;)
    http://mojeodchudzaniewtuanie.blogspot.com/2013/11/minimax-dla-zestresowanych.html

    OdpowiedzUsuń